
Szczoteczki soniczne określiłam w moim osobistym rankingu jako odkrycie roku 2014 i nie bez powodu znalazły swoje zaszczytne miejsce w pielęgnacyjnych ulubieńcach. Zmieniły w wielkim stopniu moje podejście do oczyszczania cery, poprawiły dość szybko i skutecznie jej stan w najbardziej krytycznym momencie i uważam je za najlepszy kosmetyczny wynalazek! Dziś słów kilka o jednej z nich, tej której używam każdego dnia – Foreo Luna mini.
Luna mini (499 zł) wykonana jest z higienicznego, hypoalergicznego, antybakteryjnego silikonu. Jest w pełni wodoodporna i może być stosowana pod prysznicem lub w czasie kąpieli. Jedna jej strona, z mniejszymi wypustkami, dedykowana jest do cery wrażliwej i normalnej. Druga, mająca grubiej rozstawione punkty dotykowe, do pielęgnacji cery mieszanej. Posiada dwie prędkości – do mniej lub bardziej delikatnych miejsc – dla optymalnej efektywności i komfortu. Wykorzystuje w swoim działaniu technologię T-Sonic™ – 8000 transdermalnych pulsacji na minutę.
Dzięki silikonowej powierzchni, która jest antybakteryjna, brud, tłuszcz, lub pozostałości makijażu nie mają szansy się wchłonąć. Materiał jest szybkoschnący i bardzo łatwy do czyszczenia. Z uwagi na klinicznie badany silikon, szczoteczka nie wymaga wymiany i to stanowi o jednym z jej największych atutów. Nie musimy się martwić dodatkowymi kosztami, wynikającymi ze względów higienicznych czy zużywania się, głowicy myjącej.
Szczoteczkę ładujemy poprzez krótki kabel z końcówką USB. Podpinamy do komputera lub do końcówki od ładowarki iPhone (sprawdziłam, działa!) i zostawiamy na 1 godzinę (tyle trwa pełne ładowanie!). Po tym czasie Luna mini ustawiona jest na 300 zastosowań, co łatwo przeliczyć, przy używaniu raz dziennie, daje nam okres 10 miesięcy (!). Możemy więc spokojnie zabrać ją na urlop, bez obaw, że rozładuje się w połowie pobytu (pod warunkiem, że ostatni raz nie była ładowana akurat 10 miesięcy temu).