
Jak wiecie od jakiegoś czasu zmagam się z kaprysami mojej cery. Kiedyś sucha, potem mieszana, z czasem coraz bardziej tłusta. Mimo to nigdy nie miałam problemów z wypryskami, nie licząc pojedynczych przypadków. Podeszłam do serum dość sceptycznie, przez chwilę nawet wątpiłam w sens rozpoczęcia tej znajomości. Zwyciężyła jednak ciekawość oraz wielka sympatia i sentyment do pielęgnacji marki Estee Lauder, której produkty używałam i uwielbiałam jeszcze w czasach studiów. Nie bez znaczenia było też zapewnienie producenta, że ta wysoce skuteczna, beztłuszczowa formuła jest łagodna i przyjazna dla skóry, a dzięki regulacji produkcji sebum (!) pomaga odzyskać jej nieskazitelną czystość, gładkość i promienny blask.
Advanced Blemish Serum (380 zł / 50 ml) ma płynną, lekką konsystencję. Każde jego użycie sprawia mojej skórze niebywałą przyjemność. Formuła jest bardzo delikatna i komfortowa, nie obciąża skóry ani na sekundę i doskonale spisuje się podczas upałów. Wchłania się błyskawicznie i do aplikacji kremu czy dalszych czynności możemy przystąpić właściwie natychmiast. Świetnie komponuje się z kremami, bazami i podkładami. W żadnym zestawieniu nigdy mnie zawiodło! Znakomicie nawilża i pozostawia skórę delikatnie wygładzoną i zmatowioną. Z powodzeniem więc może być stosowane i na noc i w ciągu dnia, pod makijaż.
Już po tygodniu od pierwszego użycia zaobserwowałam zmniejszone przetłuszczanie skóry. Z każdym kolejnym tygodniem było coraz lepiej. Obecnie (jestem już przy końcu opakowania) moja strefa T znacznie się uspokoiła. Do suchej wiele jej jeszcze brakuje i zdaję sobie sprawę, że nawet najcudowniejsze serum sprawy tutaj nie załatwi, ale ładnie trzyma mat i nie przetłuszcza się tak mocno i tak szybko jak wcześniej. Poza tym koloryt jest delikatnie wyrównany, skóra lepiej oczyszczona, nieco wygładzona, a pory mniej widoczne.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, bo w najśmielszych nawet snach nie przypuszczałam, że taki niepozorny flakonik i jego zawartość może mieć taki wpływ na moją kapryśną skórę. Pokochałam go właściwie od pierwszego użycia, a nasza miłość rośnie w siłę z każdym kolejnym. Gdy się skończy, będę mocno tęsknić! Biegłabym już dziś do sklepu po zapasy, ale mam inne smakołyki do wypróbowania. Myślę jednak, że się jeszcze kiedyś spotkamy!