
Glow Maximizer (175 zł / 30 ml) to złoto zatopione w różanej bazie, ale po roztarciu na skórze gubi gdzieś swoje różane tony i wybija z niej więcej złota. Twórcy bazy czerpali inspirację ze studyjnego oświetlenia, zawiera ona w sobie mikroskopijne lustrzane pigmenty, które natychmiast rozświetlają twarz, rzeźbiąc jej rysy i korygując niedoskonałości cery. Cienie są zniwelowane, a cera wygląda na pełniejszą blasku, tak jakby była oświetlona sztucznymi reflektorami w studiu. Maleńkie drobinki widoczne są tylko z bardzo bliska (gdy przeglądamy się w lustrze z odległości 5 cm). W innych warunkach są właściwie niezauważalne.
Sposób użycia bazy Glow Maximizer jest wiele. Możemy kłaść na całą twarz, pod podkład (ale wtedy miejmy na uwadze, że każda kolejna warstwa nań nałożona przyćmi jej blask), możemy też zmieszać małą ilość z podkładem, a gdy chcemy wyrzeźbić kontury twarzy wklepać delikatnie w skórę już pokrytą podkładem, w miejscach, które skupiają światło, takich jak czoło, nos, kość brwiowa czy też kości policzkowe. Cera po nałożeniu bazy jest pięknie rozświetlona, ale nie jest to błysk tłustej skóry, tylko pełne słońca złote ‚glow’. Wygląda bardziej promiennie i świeżo. Jak po co najmniej kilkudniowym pobycie w ciepłym kraju. Doskonale odbija światło i stanowi idealne wykończenie makijażu.