
Masło ma jedwabistą, gęstą i zbitą konsystencję. Trzeba mu chwilkę poświęcić, by całkowicie wetrzeć w skórę. Zachowanie umiaru również wskazane, bo im więcej masła weźmiemy tym dłużej będziemy zmuszeni je wcierać. Im mniej , tym lepiej. Wchłania się całkiem szybko jak na tak bogatą formułę. Nie pozostawia tłustej warstwy ani się nie klei.
Skóra odczuwa pełen komfort właściwie natychmiast i na długo. Jest zmiękczona, wygładzona i zaskakująco dobrze nawilżona. Dlaczego piszę zaskakująco? Bo takie perfumeryjne produkty zawsze kojarzyły mi się bardziej z miłym zapachowym dodatkiem niż wynikającymi z ich stosowania właściwościami pielęgnacyjnymi. Tutaj jednak połączono obie te cechy, bo masło i pięknie pachnie i świetnie nawilża. A zapach przyciąga, wibruje i intryguje. Jest ciepły, zmysłowy i bardzo kobiecy, ale potrafi też nieco zmęczyć. Jest dość mocny i intensywny, pozostaje na skórze i na ubraniach przez wiele godzin. Może ‚kłócić się’ z perfumami.
Mam trochę mieszane odczucia. Właściwościom pielęgnacyjnym nie mam nic do zarzucenia, ale bywały dni, że zapach, choć niewątpliwie piękny, przeszywał mnie na wskroś i aż w głowie świdrował. Tak jakby było tutaj za dużo dobrego. Myślę, że można go przedawkować, ale stosowany z umiarem (przy otwartym oknie :P) nie powinien wywołać bólu głowy.
Pozdrawiam Was ciepło z Wielkopolski. Wracam do IRL w czwartek. Do tego czasu będzie mnie tutaj nieco mniej 😉