
Na drugim miejscu, względem ulubionych, mogę umieścić lakiery Dior. Stosunkowo niedawno zaczęłam się z nimi zapoznawać, dlatego nie ma ich jeszcze tak dużo, jakbym chciała, ale już mocno zdążyliśmy się polubić. Wysoka jakość, trwałość, wygodne pędzelki, to jedne z ich zalet.
Już poza podium, ale również przeze mnie cenione i lubiane, lakiery Illamasqua. Bardzo trwałe i wygodne w obsłudze.
Lakiery OPI z moimi paznokciami szczególnie się nie lubią, miałam ich kiedyś dużo więcej, ale znalazły nowy domek, a ja zostawiłam sobie tylko te kolory, które naprawdę bardzo lubię.
Lakiery MAC, te z już ulepszoną formułą, są przyzwoite, ale jeśli dokonuję wyboru co tu na paznokieć nałożyć, sięgam i tak najczęściej po sprawdzone i zaufane Chanel, Dior czy Essie.
Reszta lakierów z mojej kolekcyjce, to już pojedyncze sztuki. Kupione okazyjnie, albo zostawione przez jakiś sentyment.
Guerlain, bo chciałam spróbować, a udało mi się je kupić w fajnej promocji. To chyba jest jeszcze ich stara wersja, bo te nowe mają inne butelki.
Inglot, miętkę dostałam od mamy, a ten piękny fiolecik od Asi.
Zoya, miałam ich więcej, ale zostawiłam tylko te dwa, ze względu na kolory. Rzadko jednak po nie sięgam, więc pewnie wcześniej czy później poszukam im nowego domku.
No i samotne żagle 🙂
Tak prezentuje się moja kolekcyjka. Jak widać dość skromna i chyba nieco zachowawcza. Jeśli kupuję nowe lakiery, to pozostaję w gronie ulubionych, sprawdzonych firm. Choć są jeszcze trzy, które chciałabym wypróbować – Tom Ford, YSL i Givenchy. Może kiedyś 🙂