
Wyglądem przypominają grube kredki. Ne trzeba ich jednak temperować, wystarczy przekręcić srebrną podstawę i wysunąć końcówkę wkładu. Kolor opakowania równa się kolorowi cienia. Świetne rozwiązanie, bo nie musimy, mając kilka kolorów, doszukiwać się nazwy, tylko od razu po opakowaniu wiemy z jakim kolorem mamy do czynienia.
Posiadam w swoim zbiorku 2 kolory. Oliwkową, delikatnie pozłacaną zieleń z drobinkami, zwaną Mighty Moss oraz Curvaceous Coal, który jest ciemną szarością z shimmerem, genialną m. in. do smoky.
Kredki posiadają lekką, mięciutką i przyjemnie kremową konsystencję. Aplikują się bajecznie prosto. Nakładamy na powiekę i rozcieramy palcem lub pędzlem. Jak kto woli, jak komu wygodnie. Intensywność koloru możemy swobodnie budować dokładając kolejne warstwy i nic niepożądanego się nie dzieje. Nic się nie osypuje ani nie zbiera w załamaniu. Kredki świetnie współpracują same ze sobą jak i w połączeniu z cieniami pudrowymi, a blendowanie ich to czysta przyjemność. Możemy zestawiać je w dowolnych kombinacjach, w zależności od wyobraźni. W ciągu dnia nie blakną ani nie migrują. Trwają w niezmienionej formie od chwili nałożenia do momentu demakijażu.
Bardzo się z Chubby Stick Shadow Tint for Eyes polubiłam. Są świetne do szybkiego makijażu, a sięgając po nie mamy pewność, że nie spłyną z powiek w ciągu dnia. Przetestowałam je w wielu zestawieniach i w każdym efekt końcowy był bardzo zadowalający. Jedno z moich ulubionych, to Curvaceous Coal na górnej powiece, delikatnie rozblendowany satynowym brązem (MAC Arena), na dolnej Mighty Moss. Mam nadzieję, że rzęsy wszystkiego nie zasłaniają? 🙂