
Wiem, malutko… ale podczas wspomnianych dwóch miesięcy byłam 3 razy w PL, a takie urlopowanie nie sprzyja denkowaniu 😀
Pharmaceris Duoaktywny Żel Micelarny – okropny! Straszny klejuch! Po użyciu konieczne było przemycie twarzy i zmycie go ‚normalnym’ micelem. Bubel!
Sephora Waterprof Eye Makeup Remover – świetny! Na pewno o nim napiszę.
Clarins Daily Energizer Cleansing Gel – nie używam na co dzień żeli oczyszczających, tego miałam w jakimś zestawie, więc zabrałam któregoś dnia za sobą do łazienki. Nie zmywałam nim makijażu, tylko przemywałam twarz rano. Miłe orzeźwienie.
Clarins Toning Lotion – zwyklaczek.
Clarins Daily Energizer Wake-Up Booster – przyjemny płyn o energetycznym zapachu.
Clarins One-Step Gentle Exfoliating Cleanser – delikatny piling do twarzy.
Clarins Multi-Active Nuit – rewelacja! Mój pierwszy krem Clarinsa, właściwie chyba w ogóle pierwszy produkt Clarinsa i pełen sukces. Świetnie nawilżał i odżywiał, do tego super przyjemnie pachniał 😉
MAC Studio Moisture Cream – pisałam już o nim wiele razy. Moje kolejne opakowanie i na pewno nie ostatnie. Super nawilża, extra pod makijaż.
Clarins Multi-Active Day – miniaturka kremu na dzień. Fantastyczny! Boska kremowa, dość gęsta konsystencja, świetne nawilżenie.. i znów mega przyjemny zapach. Bardzo żałowałam, że się skończył.
Clarins HydraQuench Cream – w przeciwieństwie do poprzednika, dość lekki, ale dający równie przyjemne nawilżenie.
Caudalie Vinosource Serum S.O.S. – poprawne serum.
Guerlain Super Aqua-Serum – dość lekkie, ale fajnie nawilżające serum o miłym relaksującym zapachu.
Laura Mercier Foundation Primer Hydrating – pisałam o nim TUTAJ KLIK.
Smashbox Photo Finish Color Correcting – pisałam o nim TUTAJ KLIK (post ze starego bloga, więc bez zdjęć).
Helena Rubinstein Prodigy Powercell – miniaturki kremu pod oczy. Dobrze nawilżał, wygładzał skórę pod oczami, szybko się wchłaniał i dobrze współpracował z makijażem. Konsystencja żelowa, ja wolę jednak bardziej treściwe.
L’Occitane migdałowy piling pod prysznic – pisałam o nim TUTAJ KLIK.
Clarins Moisture-Rich Body Lotion – gęsty, treściwy, świetnie nawilżający. Bardzo się polubiliśmy.
Vichy zielona kulka – mój numer jeden wśród antyperspirantów. Zobaczycie go tutaj jeszcze wiele razy 😉
Wella Lifetex Extra Rich Self-Warming Mask – rozgrzewająca maska do włosów. Świetna na szybkie mycie, bo wystarczyło ją trzymać na włosach 30 sek. Używałam jej więc pod prysznicem, gdy nie miałam czasu na paradowanie z maską po domu 😉 Wygładzała włosy i ułatwiała rozczesywanie.
Dior błyszczyk 451 Mango Soda – przyjemny klejuszek.
Troszkę saszetek i próbasków.
Jak Wam idzie zużywanie? U mnie tym razem bida z nyndzą 😉
Postaram się poprawić!