
W kolekcji sygnowanej jej nazwiskiem nie mogło więc zabraknąć produktów do ust w odcieniach czerwieni. Dziś pokażę Wam ładny zestaw pomadka + konturówka. Uprzedzam jednak, że czerwień na ustach, to nie jest mój kolor. Wyglądam w niej dość komicznie. Miejcie więc wyrozumiałość 😉
Pomadka ma matowe wykończenie, choć na takie nie wygląda, bo daje delikatusieńki połysk. Jest mięciutka, gładziutko sunie po ustach, przez co, wbrew pozorom, jest niesamowicie prosta w obsłudze.. a maty kojarzą mi się z tępymi dziadami 😉 Świetne krycie, ale to akurat oczywiste w przypadków matów. Przyjemnie nosi się na ustach, nie dając uczucia dyskomfortu spowodowanego wysuszaniem.
Wszystko byłoby super, gdyby nie kolor. Totalnie nie mój 😉 Ale jeśli lubicie się z takimi, to Deeply Adored może Wam się spodobać 🙂
To piękna matowa czerwień. Skradła moje serce! Żałuję tylko, że w takich kolorach wyglądam, delikatnie mówiąc, niekorzystnie, bo miałaby szansę stać się moją ukochaną czerwienią.
Konturówka jest bardzo miękka i wręcz kremowa. Idealnie, bez najmniejszych problemów nakłada się na usta. Byłam w szoku jak łatwo się nią operowało. Normalnie konturówek nie używam, bo przeważnie są tępe i ciężko wydobyć z nich kolor. Tutaj to była czysta przyjemność.
Mam nadzieję, że udało Wam się przetrwać i moje zdjęcia nie przyprawiły nikogo o palpitacje serca 😉
Jak ktoś jednak patrzeć nie mógł, to tutaj jeszcze mały słoczyk:
Ze swojej strony zarówno pomadkę jak i konturówkę mogę polecić, bo oba produkty mają naprawdę świetną formułę i bajeczną konsystencję. Jeśli więc, to Wasze kolory, to nie zastanawiajcie się zbyt długo, tylko pędźcie do MACa na zakupy.